wtorek, 18 lutego 2014

Sexarbeiterin

Kochajcie mnie za to, że kocham, bo lubię

Parę dni temu przyglądałam się uczestnikom dyskusji o prostytucji w Niemczech (ARD Günther Jauch). Czy dalej legalizować, czy też może zdelegalizować, tak jak to zrobiły kraje skandynawskie, gdzie notabene karze podlegają nie kobiety świadczące usługi, lecz faceci korzystający z tych usług.

Udział brali politycy, w których gestii leży wszystko, łacznie z delegalizacją tego od wieków znanego zawodu (a jednak zawód), ale również elekwentna i wykształcona kobieta czerpiąca zyski z oferowania swoich seksualnych usług, a także inwestor inwestujący w burdele - Jürgen Rudloff.

Dziewczyna z Monachium, rzutka, nie w ciemę bita, elokwentnie potrafiła odeprzeć każdy atak z przeciwnej strony. Otóż właśnie ta dziewczyna zaproponowała, by nie nazywać prostytucji prostytucją, lecz pracą seksualną, a ona sama chciałaby być określana jakoSexarbeiterin”. SłowoSexarbeiterin” po niemiecku powinno znaczyć w języku polskim pracownik świadczący usługi seksualne. No, chyba nie pracownik seksualny?? Zastanawiałam się długo, i nic nie wymyśliłam. Pracownica seksualna odpada. Pracownica świadcząca usługi w dziedzinie seksu jest za długie, a wiec jak? Kto to będzie i jak go nazwać.
Słowo prostytutka (także męska prostytutka) ma bardzo negatywne zabarwienie, wręcz pogardliwe i deprecjonujące. Do wieku XIX posługiwano się słowami: nałożnica, konkubina, kurtyzana, metresa. Dopiero w wieku XIX weszło w użycie słowo prostytucja (łac. pro i statuere: wystawić na przodzie, czyli wystawiać się na pokaz). Jednak nikt go nie lubi. Aczkolwiek brzmi lepiej niż słowo na k...  czy ladacznica lub ulicznica.
SłowoSexarbeiterin” zawiera aspekt zarobkowania w pierwszym rzędzie twierdziła dziewczyna. Nie wywoła niemiłych asocjacji ze słowami: handel kobietami, przymuszanie do nierządu, sutenerstwo. Dziewczyna - opowiada - zasmakowała w sprzedaży seksualnych wdzięków w salonach masażu jeszcze jako studentka informatyki i postanowiła to wdzięczne zajęcie kontynuować, bo kontakty z ludźmi miłe, a i grosza trochę też wpadnie.(Po co się wysilać w informatyce). Tylko jest mały mankament: społeczeństwo pogardza takimi, a ona by pragnęła uznania za swoje wybitne w dziedzinie seksu usługi. No, cóż, ja nic nie powiem.
Ma rację? Nie wiem. Niech sobie robi, jak lubi, i dalej, co lubi. Nikt w gronie dyskutujących się jej nie czepiał czy cokolwiek zarzucał. A niech rozdaje uśmiechy za forsę, niech kontakty z ludźmi wzbogacają jej osobowość. Jej sprawa.
Tylko, boże mój, jest inna strona medalu: co z tymi innymi biednymi cudzoziemkami, pozamykanymi w piwnicach, zwerbowanymi podstępnie i przywiezionymi do niemieckich burdeli wbrew swojej woli? Bo, aby zapełnić burdele na zachodzie Europy, sutenerzy ściągają bardzo często młodociane dziewczyny ze wschodniej i południowej Europy, które nie znają języka niemieckiego, które oszukiwane i nęcone ofertami pracy, często mamione rzekomą miłością werbujących love-menów, a które na koniec lądują w szczelnych burdelach i nie wiedzą, jak się z nich wydostać. O wymuszonej konsumpcji narkotyków nie wspomnę. Co z tymi dziewczynami?
Jest to przeogromny problem w spoleczeństwie, dyskutanci próbowiali rozgraniczyć obydwie strony medalu.
Najgorsze dla mnie jest to, że tym całym procederem, po drugiej stronie medalu, steruje płeć przeciwna. To mężczyźni czerpią milionowe zyski z pracy tych oszukanych kobiet. W gronie dyskutantów był właśnie taki inwestor (Jürgen Rudloff), który rozwija sieć burdeli na zachodzie Europy, inwestując miliony euro w hostele, w których wynajmuje pokoje dziewczynom. Ten pan podobno nie ma nic wspólnego z przestępczą działalnością, wszystko u niego jest pod kontrolą.

Chcialabym w to wierzyc, i nie tylko ja - ale naprawde, to nikt w to nie wierzy, łącznie z policją. Ten pan zarabia krocie, nie robiąc nic. Smieszny, mały, bogaty pan. Ma uznanie w społeczeństwie? Nie sądzę. Powinien spalić się ze wstydu. On natomiast przyucza już swojego syna do prowadzenia tego wielgachnego przedsiębiostwa. Do kaduka! On był niemal dumny z tego, co robi!

A wracając do legalizacji prostytucji - w Niemczech zalegalizowano w 2002 r.
Zgodnie z ustawą prostytucja od tego czasu nie jest nieobyczajna, a prostytutki włączone w system ubezpieczeń socjalnych. Ustawa nie przyniosła nic kobietom przymuszanym do tego zawodu, związała ręce policji, która choć wie, że wielu kobietom jest w niewoli w burdelach źle, to jednak nie może pomóc, bo prostytucja nie podlega karze, a zastraszone kobietey nie chcą zeznawać. I wszystko, mimo licznych kontroli w burdelach (w Bawarii wolno policji kontrolować burdele), spełza na niczym. Dziewczyny wegetują wykorzystywane przez swoich sutenerów, wykonując niewolniczą pracę. Czy to ma być praca? Sexarbeiterin?